W kościele z zażenowaniem spoglądasz na sąsiada fałszującego wszystkie nuty pobożnej pieśni. Przed świętami Bożego Narodzenia pomstujesz na absurdalnie długie kolejki w sklepach. Gdy boli cię głowa, sięgasz do apteczki i wyjmujesz tabletkę, z nadzieją, że w ciągu kwadransa uśmierzy twój ból. Starasz się codziennie modlić, ale modlitwa cię nuży. Kaplicę adoracji Najświętszego Sakramentu, choć mijasz codziennie, odwiedzasz tylko raz w tygodniu, bo jakoś nie ma czasu częściej, tyle jest roboty.
A zastanawiałeś się kiedyś, co byś zrobił, gdyby twoje życie nagle się zmieniło? Zastanawiałeś się kiedyś, co byś zrobił, gdyby przyszła godzina twojej próby? Zastanawiałeś się kiedyś, co byś zrobił, gdyby prześladowano Cię za twoją wiarę? Gdyby za wypowiedzenie słowa Jezus groziła ci natychmiastowa, a w dodatku bolesna śmierć?
Nie zastanawiałeś się nad tym, bo wydaje ci się, że takie czasy należą już do przeszłości. Bo to już przecież nie czasy pierwszych chrześcijan, to już nie rewolucja francuska lub bolszewicka. Nazizmu i komunizmu też już nie ma. To czego tu się bać? Lewaków, „Gazety Wyborczej”, Magdaleny Środy…? Wolne żarty.
Czasami – przeglądając portale internetowe czy oglądając telewizję – spotykasz się ze zbitką słów: prześladowani chrześcijanie. Jednym uchem wpada, drugim wypada. Media bowiem nie czynią z tego typu informacji breaking newsa, nie przerywają programu, by połączyć się z miejscem zbrodni, nie przeczytasz też o tym na czerwonym pasku. Nie podzielisz się więc z domownikami komentarzem: Popatrzcie, jakie bestie, co się dzieje na tym świecie! – tak jak to robisz, gdy słyszysz o zamachach gdzieś bliżej: w Niemczech czy we Francji.
Ale prześladowania chrześcijan tak mocno cię nie poruszają. Dlaczego?
Dlatego, że są daleko? A czy Abudża, Kair albo Bagdad rzeczywiście leżą dalej niż Nowy Jork, z którego to informacje pochłaniasz każdego dnia? Na mapie nie. A w twoim sercu? A może nie zdajesz sobie sprawy, co to znaczy: prześladowani chrześcijanie? Może, nie znając skali ich cierpienia, uważasz je za niewiele znaczący incydent?
A może po prostu nie wiesz, kim oni są. Często mają inny kolor skóry, mówią w niezrozumiałym języku. Wydają ci się tak dalecy, że nawet się nie zastanawiasz, że oni są… tobą.
Tak, tobą, tylko urodzonym gdzieś indziej. Tobą – na co dzień nie myślą o sobie jako o chrześcijanach, tak jak ty nie mówisz o sobie chrześcijanin, tylko Marek, Zdzisław czy Barbara. Tak jak ty chcą jedynie iść do pracy, wychowywać dzieci, a w niedzielę i święta modlić się w kościele. Tak jak ty mieszkają z rodziną w domu lub mieszkaniu, rano jedzą śniadanie, idą do pracy, odprowadzają dzieci do szkoły, myją garnki, robią zakupy, oglądają telewizję, modlą się rano i wieczorem. Wierzą w Tego, w którego ty wierzysz.
Prześladowani chrześcijanie to nie zbitka słowna – oni mają swoje imiona. Własne imiona mają syryjskie dzieci, które widząc ogrom cierpień zadanych ich rodzinom przez wyznawców Mahometa, modlą się w swoich zrujnowanych izdebkach prosząc Boga, by dał im siłę, aby w godzinie próby nie wyparły się Chrystusa.
Imiona mieli także nigeryjscy studenci jedzący obiad w uczelnianym kampusie, gdy wpadli tam uzbrojeni muzułmanie i zapytali, kto wierzy w Chrystusa, a kto w Allacha. Swoich współwyznawców wypuścili, twoich współwyznawców z zimną krwią rozstrzelali. Imiona miały również siostry tych studentów – kilkadziesiąt dziewcząt uprowadzonych z domów. Miały służyć jako seksualne niewolnice zwyrodniałym islamistom. Wcześniej jednak skrupulatnie sprawdzono, czy wierzą w Chrystusa – porywano bowiem tylko twoje siostry w wierze. Za karę.
Bezimienni nie byli także pasażerowie egipskiego autobusu zatrzymanego przez nienawidzących Chrystusa. Agresorzy wiedzieli, kto podróżuje tym pojazdem – chrześcijańskie matki i dzieci. Przedstawiono im prostą ofertę: mieli przyznać, że Allach jest bogiem, a Mahomet jest jego prorokiem! Wtedy mogli wyjść z autobusu wolno. Nikt tego nie zrobił – żadna z kobiet, żadne z dzieci. Bo Bóg to Trójca Przenajświętsza i nikt inny! Wszystkich więc po kolei zabito strzałem w głowę.
Własne imiona mają także chrześcijanie cierpiący prześladowania w wielu innych miejscach świata – prześladowania zadawane im nie tylko przez wyznawców islamu, ale także przez hinduistów, buddystów i ateistów. Wiele wskazuje na to, że do grup prześladowców dołączyła nowa kasta. Otóż kapłani w Kamerunie sugerują, że tamtejszego biskupa (o wyjątkowo pięknym imieniu Jan Maria) zamordowali przedstawiciele… homolobby, nienawidzący głoszonej przez Kościół prawdy o naturze człowieka.
Wszystko to wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Wszyscy ci bohaterowie twojej Wiary mieli imiona – ale równie dobrze mogli nosić jedno imię: Szczepan. Imię pierwszego męczennika za Chrystusa oznacza bowiem tyle co korona. I w rzeczy samej, opisani tu męczennicy są już zapewne w Królestwie Niebieskim.
Świętego Szczepana wspominamy w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Czy uświadomienie sobie skali cierpień Twoich braci nie będzie dobrym pomysłem na przeżywanie tego ważnego okresu? Czy to nie jest najwyższy czas, by zadać sobie pytanie, co zrobiłbym na ich miejscu? Czy to nie dobry moment, by włączyć się w akcje szerzące świadomość i sprzeciw wobec cierpień twoich braci?
Dwóch z nich zabito, gdy czytałeś ten felieton – statystycznie bowiem giną co sześć minut. Czas coś z tym zrobić.
Zacząć możesz od modlitwy. A potem działaj.
Boże, poprzez tajemnicze zrządzenie Twej Miłości, pozwoliłeś swemu Kościołowi uczestniczyć w cierpieniu Twego Syna, wzmocnij nasze Siostry i Braci, którzy z powodu swej wiary są prześladowani. Obdarz ich swoją mocą i wytrwałością, aby w każdym ucisku pokładali w Tobie całą swą ufność, a w cierpieniu wiernie świadczyli o Tobie. Podaruj im radość z uczestnictwa w ofierze Chrystusa i obdarz pewnością, że ich imiona są zapisane w Księdze Życia. Daj im siłę do naśladowania Chrystusa, która wesprze ich w dźwiganiu Krzyża, a w utrapieniu ustrzeże ich chrześcijańską wiarę. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.